sobota, 3 listopada 2007

[Recenzja] 25 To Life

Pewnego pięknego dnia jak zwykle sobie grałem na swoim x-pudle, aż tu nagle dzwonek do drzwi, nic załączam pauzę i ruszam swoje szanowne cztery litery w kierunku drzwi wejściowych z miną "znów przyszedł jakiś debil".
Patrzę przez wizjer i myśle sobie "co jest kuna? nikogo niema", jednak otwieram, a tu 9-letni brachol (tak wielki, że przez wizjer nie widać:) kumpla z pięterka niżej.
Stoję z miną "a ten tu czego?" i rzucam tekst "czego?".
On pokazuje grę 25 to Life i zaczyna wychwalać ją pod niebiosa.
Ja tym nakręcony wpuszczam go na chatę.
Wrzucam płytkę do konsolki po czym resetuje (olewając przy tym poprzednią grę, której zresztą nawet nie za save'owałem:).
W czasie kiedy konsolka ładowala dane do RAM'u ja z pewną nie cierpliwoscią oglądałem pudełeczko.
Tryb multi do 16, great.
No i gra załadowała co było potrzebne do RAM'u.


Widzę przystępne menu (z czarną muzą w tle), daję single'a i jedziem.
Kolejny loading :).
Fajne są te loadingi-rysujące się graffitti na jakiejś ścianie (jakaś szkolna ściana pewnikiem:).
No i gra załadowala do RAM'u co potrzebne.

"Ćwiartka życia" to nic innego jak shooter z widokiem trzeciej osoby, w której naszym zadaniem jest posyłać na cmentarzysko wszystko co sie rusza i ma oczy (czyli standard w strzelankach).
Pierwsza rzecz co się rzuca w oczy to oprawa graficzna.
Jest słabiutka niczym niemowlak zaraz po narodzinach.
Słabe tekstury (na samochodach to tragedia) kłuja w oczy po pieciu minutach gry, tak że można się dorobić okularów:).
Postacie kiepsko animowane, gostek którym sterujemy porusza sie tak jakby własnie narobił w gacie.
Animka oprychów też niema się czym pochwalić.
Wyskakują strzelają i stoją jakby ktoś ich przyspawał do gleby.
Ich AI jest tragiczne, wogóle nie kombinują czasem sie ruszają co najwyzej (jak ich komar ugryzie:).
Śmiesznie to wygląda co najmniej.
Niemal zerowa interaktywność z otoczeniem.
Wybijanie szyb, wysadzanie aut to trochę przy mało.
Za pomocą takiej wyrzutni rakiet powinno się dać bez większego problemu wysadzić ścianę, a możemy co najwyżej wybić szybę, wysadzić samochód albo spalić oponentów na murzyna:).
Grafa głównie nawala, lepiej sie ma sprawa natomiast z różnorodnoscią lokacji.
Mamy tu m.in więzienie (a raczej ucieczkę z niego:), ślepe zaułki (przypomina mi to trochę polskie ulice:), metro czy nawet kasyno (pustawe z deka, same oprychy i kilku cywilów, nieprzypomina to tetnącego życiem kasyna:).
W grze idzie nam sterowac kilkoma postaciami m.in czarnym czarnuchem (sic:) czy gliniarzem, w tym drugim przypadku nie możemy brać zakładnikow, zaś w pierwszym można korzystać dowoli, ale niewiele to daje (oponenci nic sobie z tego nie robią:).
Jeśli chodzi o gnaty to mamy tu wyżej wymienioną wyrzutnię rakiet (którą możemy sprzątać oprychów albo samochody, nie czuć wogóle poweru), różne pistoleciki, shotguny, wyrzutniki granatów, granaty czy granaty zadymiające (fajny filtr jest).


Misja w więzieniu dosyć ciekawa, naszym zadaniem jest (a jak:) nawiać z niego jak na prawdziwego gangstera przystało.
Rozwalając co raz do kolejnych strażników.
Misja w kasynie też jest ciekawa, rozwalamy coraz to kolejnych ochraniarzy, czasem biorąc zakładnikow (cywili) aczkolwiek nic tym w sumie nie zyskując, bo ochroniarze (czy oprychy) nic sobie z tego nie robią.
Tym sposobem możemy zgarnąc conajwyżej po kulce na łebka:).
Na końcu misji zabieramy cała kasę z kasyna i z nią nawiewamy.
Misje jednak sie po jakimś czasie robią (w sumie od samego początku) schematyczne.
Polegają w sumie na parciu przed siebie wybijaniu wszystkich oprychow (czy innych ochrionarzy) jakich zobaczymy.
Misji też za dużo niema.
Dostajemy 12 misji, które na najniższym poziomie trudności zabiorą nam z życiorysu 3-4 godziny.
Po zaliczeniu owych 12 misji dostajemy dostęp do ciekawej misji bonusowej.
Odbywa ona sie w podziemnym parkingu i się zaczyna siekanka w wybijanie coraz to kolejny bandziorow.
Początkowo wydaje sie łatwo, wpada kilku oprychow trzeba ich wybić i wyskakują kolejne.
Z coraz to lepszymi giwerami.
Później kilku wpada z wyrzutniami rakiet, a na końcu wszyscy latają z wyrzutniami i się robi spokojnie jak na wojnie:).
Co tworzy swoisty hardcore, żeby owa misje zaliczyć.
Ogólnikowo do wybicia 219 gangsterow (co wcale nie jest łatwe) sic:).
Ciekawsze jest to, że po zaliczeniu gry nie czekają na nas żadne bonusy, nawet głupie creditsy.



W grze znajdziemy także tryb multi do 16 pomyleńców naraz.
Na Xbox Live i linku, jako że nie było chętnych na Xkai, a dostępu do XL niemam to musiałem się objeść smakiem.
Od oprawy dźwiękowej jest minimalnie lepiej, a to za sprawą kozackiego OST'a.
W grze przegrywają nam takie kapele jak:Xzibit, Tupac, Dmx KRS-ONE oraz kilka innych.
Nie za bardzo ich kojarze, ale muza jest dobra.
Rytmy typowo czarne dla czarnuchow, mi białasowi też się podoba ta muza :).
Czasem odpalam tę grę tylko po to żeby posłuchac tych kawałków.
Utwory w grze można zmieniać i odbywa się to w ciekawy sposob.
Trzeba znaleść magnetofon w grze i przełączyć :).
Ma to minus, bo im dalej jesteśmy od magnetofonu (jest ich po kilka na misję) tym słabiej słychac.
Efekty dźwiekowe juz znacznie gorzej się prezentują od OST'a.
Pusto i głucho.
Huki broni nie prezentują się za dobrze, cieszą za to okrzyki gangoli i naszego hiroła (jak gangoli przystało są to przekleństwa).
Oprawa dzwiękowa nawala, tylko OST ją trochę ratuje.

Podsumujac 25 to Life to gra z półki "crapy" co najwyzej pożyczyć od kumpla (ale i to odradzam) pograć pół godzińki posłuchac tej dobrej muzy i oddać.
PS:Bratu kumpla podziękowałem za takiego superhita i powiedziałem, żeby więcej się za takimi grami mi nie pokazywał :)

Grafioza:5
Głośniki:4
Grywalność:3
OGÓLNA:5

Plusy:
-Różnorodne lokacje
-Dobra muza

Minusy:
-Wszystko z wyjątkiem plusów:)

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

hehehe mogłeś go wyprawić z 50centem skoro lubi takie klimaty :P.
Ale recka wporzo, fajnie się czyta
//_konrad_